No, ale zakupiliśmy cieplejsze ciuchy dla Malucha i udało nam się nawet parę takich trochę "emeryckich" szlaków przetrzeć. Czasem z wózkiem, czasem z chustą a czasem w nosidle. mały nawdychany świeżego powietrza, a nasze nadwyrężone noszeniem kręgosłupy dojdą wkrótce do siebie...
W górach pyszności regionalnych troszkę skosztowaliśmy - poczynając od oscypków różnej maści (ale prawdziwych!), poprzez pieczone pstrągi i inne rarytasy z grilla opalanego drewnem. Mój odważny mąż napił się nawet żentycy - na miejscu, tam gdzie wyrabia się oscypki (dla niewtajemniczonych to taka serwatka z mleka owczego po wyrobie oscypków - wygląda i smakuje podobnie jak kefir - trochę się baliśmy rewolucji żołądkowej, ale nas oszczędziło). Przywieźliśmy sobie do domu serów, ale też czekolade Studentska ze Słowacji - kto nie jadł niech żałuje, słowacki miód leśny - polecam, no i Lentilky - smak mojego dzieciństwa
A w Warszawie odkryłam że pojawiły się już dynie. A co jak co, ale zupę z dyni to ja uwielbiam i mogę jeść codziennie. A robię ją tak:
1,5 kg dyni
4 ząbki czosnku (ale ja lubię czosnkowy smak - można dodać mniej)
chilli - świeże lub suszone, do smaku
imbir - świeży lub z proszku, do smaku
1,5 l rosołu
Do duszącej się dyni dodajemy również chilli i imbir. Ja dodałam w proszku.
Jak warzywa lekko zmiękną przekładamy je do gorącego rosołu i gotujemy dalej do miękkości, tak aby dało się je ładnie zmiksowac na krem w malakserze. Zupa jest gęsta, kremowa, pachnąca i rozgrzewająca (ja dodaję duuuużo czosnku, chilli i imbiru) - świetna na chłodne dni i wieczory.
Zupę można podać z grzankami, albo polaną zredukowanym octem balsamicznym (możemy robić fantazyjne kleksy). Ja polałam po wierzchu kilkoma kroplami oliwy z pestek dyni i okazało się że również pasuje :)
Jedną miskę pożarłam wieczorem, reszta będzie na jutro.
smak dyni znakomicie komponuje się ze smakiem pomarańczy. polecam!
OdpowiedzUsuńjestem pewna, że Cię znam:)
miło Cię widzieć w blogowym świecie:) zwłaszcza przy kuchennym stole ;)
buziaki
dzięki, spróbuję następnym razem z pomarańczami :)co do znajomości to owszem, trochę pośrednio, ale na pewno widziałyśmy się przy jednej ważnej dla mnie okazji :-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńw takim razie może za czas jakiś zrobimy fuzję smaków...
przy jednym kuchennym stole.
:)
tymczasem kończę pakowanie.
jutro ruszam do krainy suszonego jogurtu, granatów, daktyli :)