poniedziałek, 29 listopada 2010

Ulubiona pizza

Jestem od kilku tygodni zmęczona... I trochę w niedoczasie :) Dziecię mi cały czas ząbkuje i jest to zdaje się "never ending story". Męczy się on i męczymy się my...

Przeczytałam na blogu Pauli "Just My Delicious" przepis na calzone i zapragnęłam pizzy :-) Pizza to zdecydowanie comfort food (wyjaśnienie tutaj). Jedna z naszych ulubionych to pizza z dojrzewającą szynką i rukolą więc niestety trudno byłoby zamienić ją w calzone.
W związku z wyżej wspomnianym zmęczeniem pizza powstała na gotowym świeżym cieście marketowym. Za to sos pomidorowy przygotowałam całkiem sama ;)

Na sos potrzebne są:
1 puszka pomidorów - całych, obranych ze skórki
2 ząbki czosnku (lub więcej albo mniej - jak kto lubi) - rozgniecione nożem
suszone oregano do smaku
pół posiekanej papryczki chilli - moja była dosć pikantna dlatego połowa, pozbawiona nasion)
odrobina soli, pieprzu, ew cukru jeśli pomidory okażą się kwaśne

Wszystko należy gotować na bardzo wolnym ogniu dopóki pomidory się nie rozpadną. Trzeba często mieszać i uważać żeby sos nie przywarł - ewentualnie jeśli pomidory będą jeszcze całe a sos odparuje, dodać odrobinę wody.Ja czosnek wyłowiłam - smak i tak pozostał w sosie. Dopiero po fakcie pomyślałam o tym, że powinnam zacząć od zrumienienia cebulki i przygotować sos na niej. Taki sos naprawdę jest o niebo lepszy niż przecier pomidorowy, koncentrat czy keczup - jest podstawą pizzy i nadaje jej mnóstwo smaku.

Na cieście rozsmarowujemy w miarę równomiernie sos i układamy dodatki. W naszym przypadku szynkę prosciutto, kulkę mozarelli porwaną na kawałki, znów posypujemy wszystko oregano i wkładamy na 20-25 minut do piekarnika nagrzanego do 200-220 stopni C.
Po wyjęciu z pieca na każdym kawałku układamy garść rukoli i polewamy po wierzchu oliwą z oliwek. Jest to naprawdę super połączenie smaków - jeśli ktoś nie próbował, to zdecydowanie powinien :)


wtorek, 16 listopada 2010

Quesadillas

No i nadeszła jesień. Jeszcze wczoraj bylo prawie lato - w drodze na pocztę zdejmowałam z siebie szalik, rozpinałam sie, w końcu zdjęłam i plaszcz i maszerowałam w swetrze i bałam się że mój mały Robak ugotuje się w swoim śpiworku. A dzisiaj rano proszę bardzo - zimno i mokro - back to reality... Ale dalej dzielnie maszerujemy. Jestem zaopatrzona w kalosze i jesieni sie nie boję!

Wieczorem zachciało nam się czegoś ciepłego i smacznego no i żeby nas nie zabiło kaloriami bo staramy się choć trochę ograniczać w podjadaniu - ciążowe kilogramy zostały i mnie i tatusiowi. Padło na quesadillas :) Znowu proste, bardzo szybkie danie i super smaczne. Postanowiliśmy zapomnieć że w środku jest trochę sera ;)

Żeby zrobić dwie porcje trzeba mieć:

na quesadillas:
4 placki tortillas (u mnie wersja czosnkowa, ale może być dowolna, są nawet zdaje się z pełnego ziarna)
ser żółty (u mnie cheddar, ale może być dowolny dobrze się topiący, byle o wyraźnym smaku)
szynka szwarcwaldzka - taka biedniejsza wersja parmeńskiej ;) - 4 plasterki
natka pietruszki
świeże lub suszone chilli

na salsę:
kilka pomidorków koktailowych
pół awokado
ząbek czosnku
natka pietruszki
oliwa z oliwek
ocet winny

Pomidorki i awokado kroimy w kostkę, dorzucamy natkę pietruszki, zmiażdżony czosnek, doprawiamy łyżką oliwy i octu winnego. Odkładamy żeby się przegryzła.

Na suchej rozgrzanej patelni układamy jeden placek. Na nim układamy starty ser żółty, pokrojoną w paseczki szynkę i posypujemy chilli i posiekaną natką pietruszki. Przykrywamy drugim plackiem i podpiekamy z obu stron na złoto - ser powinien się stopić.



Placek kroimy w trójkąty i podajemy z salsą.


Zamiast, albo obok salsy można podawać z kwaśną śmietaną, albo guacamole. Zamiast pietruszki można użyć na przykład kolendry - myślę, że byłoby jeszcze lepsze.

niedziela, 14 listopada 2010

Lasagna

Nowy piekarnik zawitał w naszych skromnych progach a wraz z nim lasagna. Lasagne uwielbiam, zresztą jak chyba większość ludzi ;) Włoskie jedzenie jest pyszne, a połączenie makaronu, pomidorów i mięsa mielonego trudno popsuć. Lasagna jest bardzo prosta do zrobienia, przygotowanie zajmuje co prawda chwilę czasu (szczególnie jeśli same mielimy mięso), ale naprawdę warto.

Do zrobienia porcji dla minimum 6 osób (bo posiadam duże naczynie żaroodporne) potrzeba:

na sos pomidorowy:
300 g mięsa wołowego
połówkę piersi kurczaka 
(mięso ma być mielone - najlepiej zrobić to samemu, żeby mieć pewność co jemy)
1 duża marchewka
pół cukinii (została po plackach)
1 cebula
czosnek - kilka ząbków- do smaku
przecier pomidorowy - ok 500 ml - gotowy sos powinien być dość rzadki
sól, pieprz, oregano, bazylia


na sos beszamelowy:
dwie łyżki mąki, dwie łyżki masła i mleko

makaron lasagne - płaty suszone lub świeże
parmezan, ewentualnie tarty ser do posypania

Proponuję zacząć od posiekania cebulki, pokrojenia marchewki i cukinii w drobną kostkę (myślę że od biedy można by je zetrzeć na grubej tarce) i wrzucenia ich na patelnię z oliwą i zmiażdżonym czosnkiem. W czasie jak będą się dusić można zmielić szybciutko mięso a następnie dorzucić je na patelnię. Doprawić solą, pieprzem oraz ziołami. Jak mięso już się odrobinę podsmaży dolać przecier pomidorowy i dusić wszystko razem przez ok 20 minut.
W międzyczasie trzeba przygotować sos beszamelowy - podsmażyć mąkę na roztopionym maśle i po chwili uzupełniać mlekiem, mieszając aż do uzyskania jednolitej konsystencji gęstej śmietany. Ja doprawiam odrobinę sos solą i pieprzem.

Jeśli mam już oba sosy gotowe - przystępuję do układania. Naczynie żaroodporne spryskuję oliwą w spray-u a więc tylko symbolicznie ciut ciut żeby nic nie przywarlo. Na dnie naczynia rozprowadzam warstwę sosu pomidorowego (ok 1 cm), warstwę beszamelu i na wierzchu układam płaty suchego makaronu. Moje naczynie jest zaokrąglone przy brzegach, więc płaty łamię tak, aby dobrze przykryły całą powierzchnię. Makaron posypuję odrobinę startym serem żółtym, ale nie trzeba tego robić. Następnie znów rozprowadzam sos pomidorowy, beszamel, makaron, ser i tak dalej do wypełnienia naczynia lub wykończenia składników ;)
Trzeba tylko pamiętać, żeby ostatnia warstwa makaronu była przykryta sosem - musi się w nim ugotować - makaron nie może być chrupiący.

Po wierzchu posypujemy tartym parmezanem albo innym serem typu parmezan, przykrywamy naczynie i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na godzinę.
Po upieczeniu powinno wyglądać mniej więcej tak:


Gorąca świeżo upieczona lasagna trochę się rozpada :) Szczególnie jeśli przeważa sos, a nie makaron - ja układam pojedyncze warstwy płatów lasagne. Ale to zupełnie nie przeszkadza w jedzeniu :) Jest to domowe, smaczne jedzenie, a nie potrawa na wykwintne przyjęcia. Może nie wygląda najpiękniej, ale zapewniam, że jest pyszna:


Następnego dnia znacznie łatwiej już się ją kroi na równiutkie prostokąty, ale najlepsza jest prosto z piekarnika.
Warzywa dodane do sosu można zmieniać - myślę że świetnie by się sprawdziły seler naciowy, zielony mrożony groszek. Można dodać do sosu podsmażony boczek.
U Jamiego Olivera w przepisach zamiast sosu beszamelowego pojawia się śmietana - wtedy jest mniej roboty i o jeden garnek mniej do umycia ;)

sobota, 13 listopada 2010

Skrzynka od rolnika i warzywne placuszki

Jak się rzadko pisze, to się później dużo nazbiera...

Zacznę chyba od tego, że przetestowałam "Skrzynkę od rolnika" - warzywa, nabiał i różne przetwory ekologiczne. Tytułowa skrzynka przyjeżdża do domu, po zamówieniu składników prze internet, przesympatyczny pan dostawca pomaga rozpakować zamówione towary, a później pozostaje już tylko konsumpcja ;) Nie wszystkiego jeszcze zdążyliśmy spróbować, ale w ruch poszła już włoszczyzna - naprawdę dorodna i pieknie upiaszczona. Jedliśmy jabłka - niewielkie (w końcu nie podsypywane nawozami sztucznymi), ale smaczne. Próbowaliśmy eko kiszeniaków - super, robione w naturalnej solance i ogórków meksykańskich które położyły mnie na łopatki - słodko pikantno czosnkowe - totalnie w moim guście. Mam w szafce jeszcze różne przetwory, które czekają na spróbowanie i dynię którą upiekę i zamknę w słoiczkach na zimę. Wybór jest duży, wszystko co przyjechało miało certyfikat potwierdzający pochodzenie z upraw ekologicznych.
Niestety u nas (w Polsce) warzywa i owoce ekologiczne są cały czas drogie. Zdecydowanie droższe od zwykłych i na pewno jest to towar który przeciętnie zarabiający Kowalski może kupić raz na jakiś czas, nie na codzień. Szkoda, bo miło byłoby zdrowiej i naturalniej się żywić, a na dodatek naszymi własnymi krajowymi produktami...

Z tej pięknej eko włoszczyzny i jaj powstały pyszne placki, z cukinią kupioną już w tradycyjnym sklepie ;)
Placki są niezwykle proste i naprawdę pyszne. I w zasadzie prezentują się też nieźle :)

Na porcję dla dwóch osób potrzeba:
pół dużej cukinii
1 dużą marchewkę
1 cebulkę
1 jajko
2-3 łyżki mąki
sól, pieprz
oliwa do smażenia

Cukinię i obraną marchewkę starłam na grubej tarce, cebulkę drobno pokroiłam. Wymieszałam warzywa z jajkiem, mąką i przyprawami i smażyłam. I tyle - szybko i smacznie.
A wygląda to tak:





Tak, tak- trochę "ciągną" olej... Ale zdjęcia "przed" i "po" nie są z tych samych placków ;) Placki muszą się zezłocić, ale warzywa zostają przyjemnie chrupiące. Dobre są z jogurtem, ale bez dodatków również smakują.